Koszty
(fot. Aland) |
To stwierdzenie jest prawdziwe tylko w szczególnych przypadkach. Chodzi przede wszystkim o domy z pompą ciepła oraz – w mniejszym stopniu – z kotłami kondensacyjnymi.
Koszt ciepła w przypadku pompy jest bardzo mocno uzależniony od tego, jak duża jest różnica temperatury pomiędzy wodą, gruntem lub powietrzem, z których pompa odbiera ciepło (tzw. dolne źródło), a czynnikiem grzewczym, zwykle wodą, zasilającym instalację domową (tzw. górne źródło). Przewaga podłogówki, do której zasilania wystarcza woda o temperaturze ok. 30°C, nad grzejnikami o temperaturze zasilania ok. 70°C jest oczywista.
Mając inne źródło ciepła, np. kocioł węglowy, nie liczmy więc na oszczędności eksploatacyjne. Często mówi się wprawdzie, że „podłogówka”, dzięki korzystniejszemu rozkładowi temperatury, pozwala obniżyć temperaturę w pomieszczeniu o ok. 2°C, w porównaniu z tradycyjnym ogrzewaniem grzejnikowym. Z praktyki wynika jednak, że mało kto z tej możliwości korzysta.
Nie można zapominać także o tym, że wykonanie „podłogówki” kosztuje więcej niż instalacja typowych grzejników. Częściowo wynika to z wysokiej ceny niektórych elementów instalacji podłogowej, np. rozdzielaczy, ale niebagatelny wpływ mają też wysokie stawki robocizny. Jest to okazja, by nieco „oskubać” inwestora, który wciąż postrzega ogrzewanie podłogowe jako luksus.
Podłogówkę lubię, jak każdy z branży – fajna kasa z niej leci…, zwłaszcza jak coś pierdyknie po pożal się Boże robocie „fachowców”.
Co ciekawe, sami instalatorzy przyznają, że nie mają one uzasadnienia w szczególnej pracochłonności czy trudności wykonania.
Jarosław Antkiewicz
Pełny artykuł w PDF: