Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 11-12/2013

Remont i rozbudowa za 200 000 zł

Ania i Rafał zrobili wiele, by polepszyć estetykę i funkcjonalność domu, odziedziczonego po rodzicach, a postawionego w okresie stanu wojennego. Wszystkie zmiany przeprowadzili w starym obrysie budynku, choć przy okazji remontu powiększyli powierzchnię mieszkalną o 52 m2.

W 1983 r. rodzice Rafała postawili wygodny, jak na tamte czasy, dom. Był murowany i podpiwniczony, z przestrzeniami mieszkalnymi ulokowanymi na tzw. półpiętrach. Od początku przewidziany był dla kilku pokoleń. Z czteroosobową rodziną, w niezależnej „senioratce”, mieszkała również babcia. „Senioratka”, obejmująca pokój z kuchnią i łazienką, miała osobne wejście z zewnątrz, jak również wewnętrzne połączenie z resztą domu. Po śmierci babci zajął ją Rafał z nowo poślubioną małżonką. Jakiś czas później rodzice i siostra wznieśli po sąsiedzku nowy wspólny dom, a w istniejącym Rafał z Anią rozpoczęli remont.

Nowy wygląd domu

Dom, budowany w okresie stanu wojennego, siłą rzeczy miał wady. Do wad architektonicznych na pewno należy zaliczyć nazbyt wysoką i klockowatą bryłę, dominującą nad płaskimi polami. Do wad użytkowych natomiast – rozczłonkowanie układu wnętrz i funkcji oraz ulokowanie ich na wielu poziomach, co dla rodziny wiązało się z koniecznością ciągłego chodzenia po schodach. Podczas późniejszej eksploatacji, ujawniły się także wady wynikające z wykończenia budynku, czyli ogólnie mówiąc – z niskiej jakości materiałów, dostępnych w tamtym okresie. Jednocześnie należy sprawiedliwie przyznać, że warstwowe mury od początku spełniały wymogi izolacyjności cieplnej i nawet podczas remontu nie trzeba było układać dodatkowego ocieplenia. Gorzej było np. z oknami i drzwiami.

 

Wygląd domu (na zewnątrz i wewnątrz) wymagał poważnego liftingu. Ania i Rafał zamierzali pozostać przy tradycyjnej stylistyce bryły, ale chcieli ją we współczesny sposób urozmaicić. Mieli na to własne pomysły. Wzięła je pod uwagę autorka projektu adaptacji budynku, z którą współpracowali. Architekt zaprojektowała daszki nad wejściem głównym i przy „senioratce”, nad tarasem, nad wjazdem do garażu. Przy wszystkich oknach zastosowała gzymsy nadokienne i parapetowe, a na rogach budynku – boniowanie. Właściciele ze swej strony zamówili nowe okna z drewna mahoniowego i barierki wykute ze stali, do ozdobienia tarasu i wejść.

 

Kolorystyka domu też jest ich dziełem. Na starych tynkach ułożyli nowe mineralne w kolorze waniliowym. Na ich tle uwidaczniają się jaśniejsze gzymsy i boniowanie. Starą płaską blachę na dachu zastąpili trwałą nowoczesną blachodachówką w kolorze miętowym. Podczas zmiany pokrycia dachu wykonali na południowej połaci dużą lukarnę, doświetlającą zaadaptowane do potrzeb mieszkalnych części strychu. To głównie w celu powiększenia przestrzeni użytkowej, małżeństwo potrzebowało pomocy architekta.

Lilianna Jampolska

Pozostałe artykuły