Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 5/2010

Do odważnych i zaradnych świat należy

Kupno bardzo taniej, bo podmokłej działki, na szczęście nie okazało się dla pani Eugenii pułapką. Choć przygotowanie do budowy domu tak „trudnego” gruntu było dość uciążliwe i długotrwałe.

Dom pani Eugenii stoi w najwyższym punkcie posesji.
Dom pani Eugenii stoi w najwyższym punkcie posesji. Niski, drewniany budynek wzniesiony w konstrukcji szkieletowej wtapia się w ogród założony i pielęgnowany przez właścicielkę. Jego kolorystyka również harmonizuje z bujną zielenią na działce
W obecnej dobie, kiedy ziemia jest droga, nie wszystkich stać na kupno działki, a potem jeszcze na budowę domu. Ale pani Eugenia nie zamierzała łatwo rezygnować z marzeń. Tak długo szukała stosownego rozwiązania, aż znalazła.

 

Kiedy ze względu na okrojony budżet nie mogła nawet pomyśleć o pełnowartościowym, uzbrojonym w media, ale drogim gruncie budowlanym, wyszukała, a potem kupiła tanio… podmokłą łąkę! Ten z pozoru trudny do zagospodarowania teren był dziesięciokrotnie tańszy niż okoliczne działki budowlane. Na początku wzbudzał jednak obawy i kontrowersje. Wkrótce inwestorka udowodniła sobie i rodzinie, że nie była to zła decyzja.

Zminimalizować ryzyko

Pani Eugenia jeszcze przed ostatecznym zakupem 2000 m2 łąki sprawdziła w Urzędzie Gminy, czy wyznaczona parcela jest położona na teranie przeznaczonym pod zabudowę jednorodzinną. Otrzymała taką gwarancję oraz informację, że ziemia znajduje się w odległości 60 m od sieci gazociągowej, wodociągowej i telefonicznej. Odetchnęła więc z ulgą.

 

Kolejnym krokiem inwestorki była konsultacja z geotechnikiem i architektem. Geotechnik, badając grunt, ustalił, że może na nim stanąć dom, pod warunkiem że podłoże zostanie odpowiednio przygotowane. Jako najlepsze rozwiązanie wskazał podniesienie gruntu na dużym obszarze aż do poziomu głównej drogi. Reszta działki celowo miała pozostać nienaruszona, by w powstałym zagłębieniu właścicielka mogła zbudować staw (jako naturalny zbiornik odwadniający okresowo podmokłą parcelę).

 

Materiał do budowy nasypu pozyskiwała w bardzo ekonomiczny sposób – umówiła się z przedsiębiorcą transportowym, że gruz z wyburzeń oraz ziemię z wykopów, które zlecano mu wywozić na wysypiska śmieci za niemałymi opłatami, przywiezie do niej za darmo. Na działce rozplantowano warstwami aż 700 wywrotek gruzu i ziemi. Każdą kolejną warstwę ubijano walcem drogowym. Cała operacja podnoszenia terenu trwała ponad pół roku, a następnie, jeszcze przez dwa lata, ziemia osiadała pod własnym ciężarem. Ale pani Eugenii nie spieszyło się, zgodnie z powiedzeniem „co nagle, to po diable”.

 

Lilianna Jampolska

Pełny artykuł w PDF Do odważnych i zaradnych świat należy

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!