Urządzone w duchu Zen wnętrze to przykład doskonałego uporządkowania. Tu ważniejsza niż meble jest przestrzeń pomiędzy nimi. Zen to złożona, wywodząca się z buddyzmu filozofia, której istotę niełatwo ująć w słowa. Mimo japońskiego rodowodu jej wpływ na dziedzinę aranżacji wnętrz sięgnął krajów Zachodu, gdzie szczyt popularności osiągnęła w latach 90. ubiegłego wieku. Poza walorami estetycznymi, które przysporzyły jej wielu zwolenników, okazała się po prostu... praktyczna. Jej reguły można z powodzeniem zastosować nawet na ograniczonym metrażu blokowego mieszkania; Japończycy to przecież mistrzowie w radzeniu sobie z ograniczoną przestrzenią.
Styl Zen - przekładając na język architektury – można w uproszczeniu nazwać sztuką kontemplowania pustki. Jego kluczowa zasada - dbałość o niezakłócony przepływ energii – wymaga zastosowania się do kilku wytycznych. Nie ma tu miejsca na dekoracyjne ornamenty. Podstawę dla aranżacji tworzą duże gładkie płaszczyzny i skromna paleta barw. Podłogi powinny być w miarę jednolite. Rezygnujemy z łączenia różnych rodzajów posadzki, a także z oddzielających pomieszczenia progów, natomiast taras powinien stanowić przedłużenie salonu. Efekt uwolnienia przestrzeni uzyskamy wybierając proste niskie meble o horyzontalnych bryłach - dzięki koncentracji sprzętów przy podłodze, wnętrze wyda się nieco puste i wyższe.
Obok naturalnych materiałów wykończeniowych wykorzystujemy stonowane kolorystycznie tekstylia i redukujemy gamę kolorów do trzech, najwyżej czterech tonów. Liczbę ozdób i dodatków ograniczamy do starannie przemyślanego minimum pamiętając, że zdyscyplinowane tło nada im większe znaczenie. Niechaj będą to drobiazgi o prostych harmonijnych formach, najlepiej nawiązujące do dalekowschodniego pejzażu. Ich cenną zaletą będzie także autentyczność. Na szczęście dziś nie musimy przemierzać tysięcy kilometrów, by zdobyć japońską misę czy lampę.
fot. Artemide