Historię tej budowy już znamy – opisaliśmy ją dla Państwa w jednym z ubiegłorocznych numerów BD. Co zmieniło się od tamtej pory? Które wybory sprawdziły się, a jakie nie zdały egzaminu? Czy ujawniły się nowe mankamenty, a może – przeciwnie – ukryte zalety mieszkania „na swoim”? Oddajmy głos gospodarzom.
Coraz bliżej…
Agnieszka i Piotr, właściciele posesji malowniczo położonej pomiędzy sosnowym lasem a uprawnymi polami, przyznają, że z początku trochę obawiali się odległości od Warszawy; w ich przypadku to 30 km, a więc niemało. Dziś zgodnie twierdzą, że nie było czego się bać. Wraz z sympatycznymi rodzinami z kilku nowych domów w sąsiedztwie tworzą tu ukryty wśród sosen mikrokosmos; najważniejsze, że do przyjaciół jest blisko.Dystans do miasta z miesiąca na miesiąc maleje – twierdzi Agnieszka – za to zalet lokalizacji jest wiele. Otoczenie jest piękne: z jednej strony puszcza, z drugiej… żniwa. A Piotr dodaje, że standard okolicy w szybkim tempie się podnosi: Z jednej strony ruch na najbliższej asfaltówce stopniowo się nasila, ale z drugiej – droga jest coraz lepsza. Odkąd się wprowadziliśmy, przeszła solidny remont. Wójt dba o interesy mieszkańców gminy: niedługo będziemy mieć nawet chodnik do pobliskiej wsi. Dojazdy oczywiście kosztują, ale jest to koszt skalkulowany, który wzięliśmy na siebie świadomie; trudno go uznać za minus.
Skrojony na miarę
Projekt domu został wyłoniony drogą skrupulatnej selekcji, ponieważ usytuowanie parceli było bardzo nietypowe: wjazd od wschodu i przebiegająca kilkaset metrów dalej dość ruchliwa ulica od południa sprawiły, że na rekreacyjną część działki, łącznie z tarasem, należało przeznaczyć jej stronę północną. Prowokowały do tego także widoki, od północy bezkresne i malownicze.
Po długich poszukiwaniach inwestorzy znaleźli wreszcie dom, który udało się korzystnie „rozlokować” w terenie. Atutem projektu był wysunięty do przodu garaż, który obecnie domyka prywatną strefę wizualnie, stanowiąc przy tym barierę dla szumu przejeżdżających nieopodal aut. I z usytuowania domu na działce, i z samego projektu jesteśmy bardzo zadowoleni; w praktyce okazały się optymalne – mówią gospodarze – Garażowi, który przedłużyliśmy o 1 m, nie zaszkodziłoby wprawdzie przedłużenie o kolejne 50 cm, ale i tak jest wystarczająco pojemny.
Wykończyliśmy poza tym strych nad poddaszem, więc zapas powierzchni magazynowej mamy na szczęście ogromny. Doskonale sprawdza się liczba, układ i wielkość pomieszczeń (salon, kuchnia z jadalnią, gabinet, trzy sypialnie i dwie łazienki), idealnie dopasowany do potrzeb naszej rodziny. Zmiany, których intuicyjnie dokonaliśmy, również okazały się trafione.
Architekt, chcąc możliwie powiększyć gabinet, wcisnął jego część pod górny bieg schodów; my się z tego wycofaliśmy: gabinet – wykorzystywany głównie jako gościnna sypialnia i pokój telewizyjny – jest mniejszy, ale kształtny i ustawny, a niezabudowana klatka schodowa nie wywołuje klaustrofobii. Mimo braku doświadczenia udało nam się też poprawić poważny błąd w projekcie: nad schodami nie przewidziano naturalnego doświetlenia. W porę to zauważyliśmy i wstawiliśmy okno połaciowe, które bardzo efektywnie oświetla schody, hol na parterze i podest poddasza. Generalnie – dom jest jak szyty na miarę: nie za mały i nie za duży. No, może poza jednym elementem…
Taras nad poziomy
… bo o nim mowa, wyszedł nieco inaczej, niż planowali. Jego betonowa, nieco monumentalna forma przerosła nasze wyobrażenia – śmieją się Agnieszka z Piotrem – no i wykończenie nawierzchni pochłonie majątek w postaci prawie 40 m2 płytek. Ponieważ teren akurat w tym miejscu ma lekki spadek, a dom posadowiony jest dość wysoko, również poziom tarasu siłą rzeczy wyrósł ponad oczekiwania. Gdybyśmy planowali go dzisiaj, z pewnością wyglądałby inaczej – mówią oboje – Pomyślelibyśmy raczej o tarasie ziemnym, utwardzonym kostką lub płytami łupanego kamienia; taki można łatwiej wkomponować w otoczenie. Jego obrys nie musi być regularny, a różnicę poziomów łatwiej zniwelować, dzieląc go np. na kilka podestów na różnej wysokości.
Pełny artykuł w PDF: Życie na plusie