Kiedy Robert zobaczył lokalizację tego małego i dopiero budującego się osiedla (składa się z ośmiu bliźniaków z czterema kondygnacjami), od razu umówił się na rozmowę z deweloperem. Koniecznie chciał zamieszkać w tym bodaj najpiękniejszym miejscu w mieście. Nieduże osiedle, znajdujące się na wzniesieniu, graniczy bowiem z ogrodem botanicznym i roztacza się z niego wspaniały widok.
Z NAJMNIEJSZĄ POWIERZCHNIĄ
Parze odpowiadało tu wszystko! Mało ruchliwa dzielnica z jednorodzinnymi domami, widok na zieleń, intensywny zapach kwiatów, unoszący się w powietrzu od marca do jesieni, śpiew ptaków. Zachęcało poczucie bezpieczeństwa, bo osiedle jest ogrodzone i strzeżone zewnętrznym monitoringiem.
– Usytuowanie miniosiedla na wzniesieniu robi całą robotę – mówi Robert. – Panorama z okien jest po prostu przepiękna. Co ważne, mamy tu cicho, choć niedaleko niedawno powstała autostrada. Dużo podróżuję, więc dla mnie dobrze, że mogę szybko wyjechać spod domu na obwodnicę miasta i dalej w Polskę. Oprócz wspaniałej lokalizacji, wybierając ten konkretny dom, kierowałem się tym, że nie muszę sam organizować budowy, tylko robi to deweloper ze swoimi ekipami. Na to nie miałbym czasu, a własna budowa odbiłaby się negatywnie na moim życiu rodzinnym i zawodowym. Na plac budowy przyjeżdżałem raz na 2 tygodnie, żeby po prostu popatrzeć na postęp prac. Deweloper nie zawiódł! Swoje zadanie wykonał na jakość, nie na ilość. Ekipy, które później wykańczały pomieszczenia, niczego nie musiały po nim poprawiać, remontować. Miałem do czynienia z doświadczonym fachowcem, który jest znany w mieście ze swoich licznych udanych realizacji i dba o renomę.
Tekst: Lilianna Jampolska,
zdjęcie: właściciel domu