Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 3/2011

Tani w utrzymaniu, choć niemały

Budując dom etapami, przez kilka lat, pani Renata miała dużo czasu na znalezienie wykonawców, konsultacje z fachowcami i dokonanie wyborów. Jednak największą zaletą okazała się możliwość rozłożenia w czasie finansowania budowy.

Szukając mądrych oszczędności, pani Renacie zależało, by budynek z garażem miał zwartą bryłę i stanął blisko drogi, w której biegną media. Przyłącza rzeczywiście nie były kosztowne. Betonowy płot mają już wkrótce zasłonić pnącza i żywopłoty
Szukając mądrych oszczędności, pani Renacie zależało, by budynek z garażem miał zwartą bryłę i stanął blisko drogi, w której biegną media. Przyłącza rzeczywiście nie były kosztowne. Betonowy płot mają już wkrótce zasłonić pnącza i żywopłoty
Pani Renata przynajmniej z kilku powodów wolała budować swój pierwszy jednorodzinny dom wolno i etapami. Po pierwsze – przystępując do budowy, była jedynym inwestorem i trochę obawiała się, czy podoła dodatkowym obowiązkom. Był to czas, kiedy jeszcze pracowała zawodowo i miała na utrzymaniu dwoje studentów.

 

Poważnym utrudnieniem była konieczność dojazdów na działkę pod miastem (ponad 20 kilometrów), a jeszcze większym – samodzielne organizowanie budowy. Taki wariant nasza inwestorka musiała obrać po tym, kiedy ani jej samej, ani nawet agencji nieruchomości nie udała się sprzedaż mieszkania w centrum miasta, a właśnie z tego jedynego źródła planowała sfinansować budowę nowego domu dla siebie i dzieci. Zaciąganie długoterminowego kredytu hipotecznego nie wchodziło w grę, więc pani Renata obrała prostszą metodę. Mieszkając wygodnie w mieście, postanowiła budować dom z oszczędności i z bieżących dochodów, tak długo jak będzie to konieczne. Do skutku.

 

W efekcie, rozłożony na etapy proces budowy okazał się dla niej najkorzystniejszy, ponieważ jako laik w dziedzinie budowania potrzebowała czasu na zdobycie potrzebnych informacji (z czasopism branżowych, Internetu), omówienie ich ze specjalistami, no i wreszcie na podjęcie ostatecznej decyzji. Z uśmiechem przyznaje, że wielokrotnie korzystała z porad redakcji czasopism budowlanych, dzwoniąc z pytaniami podczas dyżurów redakcyjnych. Budując swój dom, realizowała znane powiedzenia „po nitce do kłębka” oraz „koniec języka za przewodnika”.

Lilianna Jampolska

Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 3/2011

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!