Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 3/2016

Kanadyjczyk ze Szwecji

Jarek nie obawiał się budować domu z bratem żony, bo jego szwagier zawodowo zajmuje się w Szwecji stawianiem budynków w technologii szkieletu drewnianego. Dzięki jego pomocy na plac budowy przyjechało, wprost ze Skandynawii, dokładnie wysuszone, certyfikowane drewno sosnowe.


Sandrę i Jarka urzekły parterowe budynki z prostą bryłą, jakie widzieli w Szwecji, podczas odwiedzin rodziny. Tam przekonali się również do budownictwa w technologii szkieletu drewnianego, bo jednorodzinne budownictwo skandynawskie nie „ocieka” betonem, jak w innych częściach Europy. Kiedy jej brat zaofiarował pomoc w postawieniu dla nich domu według zgłębionej w Skandynawii technologii, a na dodatek w nabyciu odpowiedniej jakości drewna, potwierdzonej certyfikatem, bezzwłocznie rozpoczęli poszukiwania działki.

DZIAŁKA PRZY LESIE, Z DALA OD ZGIEŁKU MIASTA

Para kocha przyrodę, dlatego nie brali pod uwagę zaludnionych podmiejskich osiedli, lecz obszary z rzadszą zabudową jednorodzinną. Czas na kupno był trudny, bo w 2009 r. jeszcze wielu inwestorów szukało ziemi, ale Jarkowi (to on wsiadał w samochód i objeżdżał wyznaczone rejony) dość szybko udało się znaleźć doskonałą lokalizację domu. Zgodnie z oczekiwaniami – w spokojnej i zalesionej okolicy. Od razu „zaklepał” u właściciela 1000 m2 ziemi (miał w kieszeni gotówkę tylko na działkę tej wielkości), a potem, razem z żoną, czekał rok aż sprzedawca podzieli notarialnie swój rozległy grunt na parcele budowlane.

 

Dopiero wtedy okazało się, że miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego określa minimalną powierzchnię pod budowę domu 1700 m2, natomiast zamówiona przez nas parcela zostanie powiększona aż do 2500 m2 – opowiada Sandra.

 

Jej cena nagle wzrosła, a my nie mieliśmy więcej oszczędności. Po naradzie postanowiliśmy nie wycofywać się z transakcji, tylko negocjować cenę i pożyczyć brakujące pieniądze. Ponieważ działka miała dostęp jedynie do sieci elektrycznej i wodociągowej, udało się nam ustalić cenę 200 000 zł. Nie chcieliśmy innego terenu z parcelacji gruntu, bo zakochaliśmy się w „naszej” polanie, niespodziewanie powiększonej również o sosnowy lasek.

 

Nie zwracaliśmy uwagi na brak pozostałych mediów. Jako ludzie zawsze mieszkający w bloku, byliśmy przyzwyczajeni, że po powrocie z pracy w mieszkaniu jest zawsze ciepło, a jego obsługa – łatwa. Zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak w praktyce wygląda budowa i użytkowanie domu jednorodzinnego oraz codzienność w dość odludnym miejscu. Cieszyliśmy się na nowe życie z dala od zgiełku, bo na polanie czuliśmy się jak na wakacjach – sosny szumiały jak nad jeziorem! Powiedziałam do męża – „do przeprowadzki wystarczy mi, jeśli dom będzie miał kominek, a w ogrodzie zawiśnie hamak”.

Lilianna Jampolska

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!