Według danych Głównego Urzędu Statystycznego 20% polskich budynków mieszkalnych wybudowano po 1989 r. We wszystkich pozostałych instalacja elektryczna powinna być zmodernizowana lub wymieniona, choć nie ma przepisów nakładających na właściciela nieruchomości taki obowiązek. W PRL-u instalację układano najczęściej z dwużyłowych przewodów z aluminium (bo są tańsze od miedzianych). Po dwóch dekadach przewody aluminiowe są niebezpieczne – utleniają się powierzchniowo, są łamliwe, luzują się w miejscach połączeń, co może grozić pożarem. Stare instalacje składają się z niewielu obwodów, a w pomieszczeniach jest, jak na dzisiejsze standardy, dramatycznie mało gniazd i punktów oświetleniowych. Tablice rozdzielcze wyposażone są we wkręcane bezpieczniki topikowe, czyli tzw. korki.
Stan starej instalacji powinien ocenić elektryk. Sprawdzi on, czy działa ochrona przeciwporażeniowa, czy izolacje przewodów nie sparciały, a gniazda/łączniki nie są nadtopione. Bywa, że inwestor decyduje się jedynie na wymianę fragmentów instalacji. Ale jeżeli zechce zwiększyć liczbę odbiorników prądu (szczególnie tych „prądożernych”, takich jak kuchenka, mata grzewcza, bojler, zmywarka), bez wykonania nowych obwodów i wymiany rozdzielnicy się nie obędzie. Starych przewodów nie trzeba jednak usuwać, wystarczy odciąć od nich zasilanie.
Wymiana rozdzielnicy może oznaczać demontaż licznika. Wtedy trzeba zawiadomić zakład energetyczny o terminie rozpoczęcia i zakończenia prac, a po przywróceniu licznika zgłosić gotowość do jego zaplombowania. Prowadzenie robót wymaga uprawnień do wykonywania i odbioru instalacji elektrycznych.
tekst i zdjęcia Janusz Werner