Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 7-8/2018

Kotły na paliwa stałe

Dla tych, którzy muszą kupić nowy kocioł na węgiel, pelety lub drewno, 1 lipca 2018 r. jest szczególnie ważną datą. Od tego bowiem dnia zaczęły obowiązywać przepisy zakazujące sprzedaży kotłów o klasie niższej niż 5. A te są nie tylko bardziej ekologiczne od dominujących dotąd na rynku, ale i sporo droższe.

Obecnie branża kotłów na paliwa stałe przeżywa prawdziwą rewolucję. Od 1 lipca 2018 r. zaczął bowiem obowiązywać zakaz sprzedaży (wprowadzania do obrotu) kotłów o klasie emisji niższej niż 5, zgodnie z normą PN-EN 303-5:2012. W praktyce oznacza to zaś zniknięcie z rynku znakomitej większości kotłów zasypowych oraz dużej części tych z podajnikiem. Dla kupujących zaś bardzo odczuwalny będzie wzrost cen, bo najtańszy kocioł 5 klasy to wydatek ok. 5000 zł, a większość z nich jest znacznie droższa.

STARE I NOWE

Do niedawna na polskim rynku można było sprzedać w zasadzie dowolny kocioł na paliwa stałe. Po prostu nie było żadnych obligatoryjnych wymogów odnośnie poziomu emisji szkodliwych substancji ani sprawności. Część producentów wprawdzie mogła się pochwalić rozmaitymi certyfikatami dla swoich urządzeń, jednak przeprowadzenie badań było dobrowolne. Na rynku dominowały najprostsze i najtańsze kotły zasypowe w cenie 2000–3000 zł, zwykle nie spełniające żadnych norm emisji.

Jednak 1 października 2017 r. weszło w życie Rozporządzenie Ministra Rozwoju i Finansów z dnia 1 sierpnia 2017 r. w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe. Zgodnie z nim sprzedawane kotły muszą mieć świadectwo potwierdzające uzyskanie najwyższej 5 klasy emisji, zgodnie z normą PN-EN 303-5:2012. Badanie musi być przy tym przeprowadzone w jednym z akredytowanych laboratoriów. Przeszliśmy więc ogromnym skokiem od zupełnego braku regulacji do ich najwyższego poziomu. Przy okazji warto dodać, że obostrzenia można było wprowadzać stopniowo, do 2020 r., gdy w całej Unii Europejskiej zacznie obowiązywać tzw. dyrektywa ecodesign. Pozostawienie w tym okresie możliwości sprzedaży kotłów 3 i 4 klasy ułatwiłoby życie zarówno producentom jak i inwestorom, bo łatwiej stopniowo przestawiać produkcje, a same urządzenia są znacznie tańsze.

Jarosław Antkiewicz
fot. SAS

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!