Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 5/2012

Wybieramy architekta - Dom ze szklaną ścianą

Naprawdę trudnym klientem nie jest ta osoba, która ma swoje koncepcje i wizje. Największym wyzwaniem projektowym jest dostać od inwestora pełną swobodę w kształtowaniu budynku!

Wybieramy architekta - Dom ze szklaną ścianą
Marek Żelkowski: Dom doskonale wpasowany w otoczenie. Nawiązujący bryłą do lokalnej architektury. Niby tradycyjny, a jednak nowoczesny. Kto zamówił u panów ten projekt?

 

Michał Piechnik: Inwestor, który pojawił się u nas, był trzydziestokilkulatkiem o dosyć ekspresyjnej, żywiołowej naturze. Wspólnie z żoną zapragnęli zamieszkać z dala od zgiełku miasta. Kupili więc działkę w okolicach Poznania. Kiedy zgłosił się do nas, nie miał sprecyzowanych oczekiwań odnośnie domu. Więcej… Nie miał nawet przybliżonej wizji. Dla każdego architekta traktującego poważnie swój zawód, taki klient nie jest klientem łatwym. Wybrał nas dlatego, iż nasze realizacje i projekty, które mógł prześledzić na stronie internetowej, wpisywały się w koloryt architektury charakterystycznej dla obszarów niezurbanizowanych.

 

Piotr Jankowski: Wspominając początki, warto również podkreślić, że o ile oczekiwania dotyczące bryły budynku oraz szczegółów związanych z jego funkcjonalnością nie były przez inwestora konkretnie sprecyzowane, to spraw formalno-prawnych pilnował bardzo drobiazgowo. Już na pierwsze spotkanie przyszedł dobrze przygotowany. Przede wszystkim doskonale orientował się, jakie problemy mogą wyniknąć ze współpracy pomiędzy inwestorem a architektem. Negocjacje dotyczące poszczególnych punktów umowy trwały bardzo długo. Chwilami odnosiliśmy wrażenie, że mamy do czynienia ze zbyt szczegółowym analizowaniem warunków potencjalnej współpracy. A momentami przestawałem w ogóle wierzyć, że uda się nam podpisać umowę.

 

M.P.: Inwestor skupił się przede wszystkim na terminach. Szczegółowo określał na przykład – po ilu dniach dostanie kolejne poprawione wersje projektu, jaka będzie częstotliwość kontaktów...

 

Czy takie dopinanie umowy na ostatni guzik nie było męczące? Przez cały czas para szła właściwie w gwizdek!

 

M.P.: Tak mogłoby się wydawać, ale nam postawa inwestora bardzo odpowiadała. Wszystko było doprecyzowane, jasno określone. Poza tym umowa, która była wynikiem negocjacji, miała charakter symetryczny.

 

P.J.: Podeszliśmy do tego etapu kontaktu z inwestorem w sposób asertywny i jasno oraz klarownie określiliśmy, co możemy mu zagwarantować, a które z jego oczekiwań są z naszego punktu widzenia nie do spełnienia. No i udało nam się spotkać niejako w połowie drogi.

Z architektami Piotrem Jankowskim i Michałem Piechnikiem rozmawia Marek Żelkowski

Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym miesięcznika Budujemy Dom 5/2012

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!