(fot. Black Red White) |
Do towarzystwa podczas przygotowywania potraw potrzeba nam jednak lamp-specjalistek. Takich, które nie rażą, dokładnie (najlepiej pod wieloma kątami) oświetlają miejsce pracy i pozwalają na spenetrowanie wszelkich kuchennych schowków. Doskonale, jeśli umożliwiają ukierunkowanie strumienia światła według potrzeb.
Najnowszym odkryciem designerów są barwne iluminacje. Spopularyzowane wcześniej w salonach, holach i łazienkach, do niedawna uznawane były za efekty „niekuchenne”. Takimi też w swej istocie pozostały: zimne światło fluorescencyjne czy neonowe diody nasuwają raczej skojarzenia z nocnym klubem, niż z rodzinną kuchnią pełną ciepła i zapachów. A jednak ta właśnie kuchnia w ostatnich latach w rewolucyjny sposób zmienia swoje oblicze. Staje się przewrotnie chłodna, błyskotliwie szykowna, krótko mówiąc – właśnie niekuchenna.
Eksperymentując, warto tylko pamiętać, że poza wielokolorowymi efektami specjalnymi potrzeba nam funkcjonalnego światła o neutralnej barwie. Choćby po to, by móc właściwie ocenić jakość i świeżość produktów. Po to także, by przyrządzone z kunsztem i troską danie wyglądało równie dobrze, jak smakuje.
Ciąg dalszy artykułu w wydaniu papierowym „Wnętrza 2010”