Artykuł pochodzi z: Budujemy Dom 3/2018

Współczesna zagroda

Dla wielu użytkowników podmiejskich działek przydomowy ogród to kawałek prywatnego raju. Ula i Maciek też go tak traktują i urządzili w taki sposób, żeby każdy z członków rodziny mógł spędzać dużo czasu na powietrzu, świetnie się przy tym bawiąc.

Lokalizacja ogrodu jest sielankowa. Ogromną łąkę, na której powstaje kameralne osiedle domów jednorodzinnych, otula las. Daje on mieszkańcom jego okolic piękne widoki i możliwość innego rodzaju rekreacji, niż w prywatnych ogrodach. Jednak Ula i Maciek postarali się, żeby oni sami i czworo małych dzieci mieli co robić na działce. Na szczęście – jest ona równie duża, jak rodzina.

ANI DZIECI, ANI DOROŚLI SIĘ TU NIE NUDZĄ

Rodzice starannie wykorzystali każdy metr kwadratowy powierzchni liczącej 1500 m2. Na trawniku postawili dla dzieci zjeżdżalnię, huśtawkę i domek na palach z piaskownicą. Za budynkiem z garażem utwardzili placyk do gry w koszykówkę, na którym w lecie pojawia się trampolina i w największe upały – dmuchany basen. Śmieją się, że dla ich pociech nieważne jest, gdzie stoi basen – czy we własnym ogrodzie, czy w Turcji – byleby była w nim woda, a rodzice dostarczyli dużą ilość lodów. Dlatego na razie większość wakacji chętnie spędzają u siebie na wsi, nie w dalekich podróżach.

Do zabawy przeznaczyli również rozległe podwórko z kostki betonowej – od frontu. Zapewnili na nim dużo miejsca do gry w klasy i piłkę oraz jeżdżenia na rowerach i hulajnodze. Jest jeszcze zadaszona przednia weranda przy domu mieszkalnym, która służy czynnemu wypoczynkowi, zwłaszcza gdy zepsuje się pogoda. Równocześnie to ważna strefa powitalna.

Pamiętam taką werandę z dzieciństwa, z pobytów u cioci, i postanowiłem dać podobne ciepłe wspomnienia naszym dzieciom – mówi Maciek. – Poprosiłem architektkę domu, żeby rozciągnęła werandę wzdłuż całej frontowej ściany, a nie tylko wokół drzwi wejściowych. Zadaszenie to podstawowa sprawa, dlatego przed deszczem osłoniła ją szerokim okapem dwuspadowego dachu. Przestrzeń o wym. 10 × 2,5 m jest zazwyczaj sucha, ponadto wygodna i przestronna. Stała się dla nas punktem obserwacyjnym na całą strefę wjazdową i baraszkujące dzieci, które często się tu bawią. W ciągu dnia mamy z żoną jeden taki moment, kiedy szczególnie lubimy naszą werandę – to chwila, kiedy na twarze pada łagodne zachodzące słońce. Wtedy mamy poczucie, że stworzyliśmy tu prywatny raj. Ula dobrała komplet mebli wypoczynkowych z drewna tekowego, więc możemy się napić kawy, przyjąć sąsiadów, a nawet rozciągnąć na leżance. Planuję jeszcze zawiesić pod dachem werandy huśtawkę -ławę. Wspomnienia z mojego dzieciństwa staną się wtedy żywsze.

Lilianna Jampolska

Pozostałe artykuły

Prezentacje firmowe

Poradnik
Cenisz nasze porady? Możesz otrzymywać najnowsze w każdy czwartek!