– Żona, córki i ja mieszkamy w tym domu na obrzeżach Białej Podlaskiej od siedmiu lat – mówi. – Bardzo ważnym domownikiem jest także jamnik o imieniu Dyzma. Do niedawna była z nami jeszcze pięcioletnia suka Basta rasy malamut alaskan, ale komplikacje po ukąszeniu kleszcza okazały się dla niej zabójcze.
Zanim powstał dom
– Żonę poznałem w Lublinie na studiach. Renata zgłębiała tajniki ekonomii, a ja chemii – mówi dyrektor Krokos. – Ślub wzięliśmy w czasie studiów i wtedy też urodziły się nasze córki, Katarzyna i Aleksandra. Po odebraniu dyplomów przenieśliśmy się najpierw w moje strony, to znaczy w okolice Sokółki. Pół roku później żona dostała jednak atrakcyjną propozycję pracy w rodzinnej Białej Podlaskiej i w ten sposób los ostatecznie zdecydował, gdzie zamieszkamy. Do branży budowlanej także trafiłem przez przypadek.Kiedy byłem na studiach, planowałem karierę w policji, a konkretnie w kryminalistyce. Nawet specjalizację, a więc chromatografię wybierałem pod tym kątem. Niestety tuż przed naborem do policji miałem wypadek samochodowy i na testach sprawnościowych raczej nie mogłem się wykazać. Musiałem więc poszukać czegoś innego. Byłem między innymi dyrektorem do spraw marketingu, aż wreszcie w listopadzie 1998 roku trafiłem do Termo Organiki.
Kiedy Renata i Marek kupili działkę, nadszedł czas wyboru projektu. Byli zgodni co do tego, że przyszły dom musi być wzniesiony w zgodzie z naturą oraz że w jego centralnym punkcie powinien stanąć kominek.
Renata i Marek planowali początkowo, że podziemna kondygnacja znajdzie się tylko pod częścią mieszkalną domu. Po zastanowieniu dodali jednak drugi, podziemny garaż, do którego wjeżdża się od strony ogrodu.
Tajemnica piwnicy
– Nie ukrywam, że piwnica to spory wydatek... Cieszę się jednak, że powstała – stwierdza pan domu. – Z jednej strony jest to dodatkowa powierzchnia i łatwiej pomieścić się ze wszystkimi dobrami, w które człowiek obrasta z upływem lat, z drugiej... kiedy budowałem ten dom w 2001 roku, marzyłem o wentylacji mechanicznej z rekuperacją. Niestety nie było nas wówczas stać na taki wydatek. Aby osiągnąć podobne efekty, można jednak wykonać prosty GWC, czyli gruntowy wymiennik ciepła. W naszym domu taką rolę pełni piwnica! Jest ona rozszczelniona, co oznacza lekkie uchylenie wszystkich okienek.W połączeniu ze szczelnymi oknami na wyższych kondygnacjach oraz wentylacją grawitacyjną, taki system sprawdza się doskonale. Zimą mroźne powietrze zasysane do piwnicy z zewnątrz ma temperaturę ujemną, a tu w okolicach Białej Podlaskiej potrafi solidnie przymrozić. Dobrze zaizolowana podziemna kondygnacja działa wówczas jak klasyczny GWC i sprawia, że powietrze dostarczane do części mieszkalnej jest już podgrzane do temperatury około 5°C! W kilku miejscach domu, na przykład tuż przy kominku, znajdują się wyloty rur, którymi jest ono dostarczane. W okresie upałów powietrze jest z kolei schładzane, a jego obieg jest dodatkowo wspomagany przez znajdujący się w piwnicy wentylator.
Latem dobrze zaizolowany dom prawie się nie nagrzewa. Jeśli jest w nim zbyt chłodno, wystarczy uchylić nieco okna i wpuścić tyle ciepłego powietrza, ile potrzeba. To oczywiście sytuacja modelowa.
– Kiedy jednak w domu mieszkają dwie nastolatki... One bardzo często „zapominają” o zamknięciu drzwi na taras i w domu po jakimś czasie robi się upalnie – mówi Marek. – Wówczas piwniczny GWC jest niezastąpiony. Trzeba tylko uchylić okna połaciowe i włączyć wentylator w piwnicy. Wystarczy kwadrans i gorące powietrze zostaje wypchnięte przez okna dachowe, a jego miejsce zajmuje chłodne powietrze z podziemnej kondygnacji.
Mówiąc o kosztach wykonania piwnicy, warto pamiętać, że dzięki nowoczesnym materiałom można je w poważnym stopniu zredukować. Jeszcze do niedawna mur piwniczny wykonywano przeważnie jako ścianę trójwarstwową. Hydroizolacja, a więc kluczowa jej część, znajdowała się w bezpośrednim kontakcie z gruntem.
Marek Żelkowski
Zdjęcia: DEMASTUDIO
Pełny artykuł w PDF: Dom to nie muzeum