Taras nad pomieszczeniem to jeden z najtrudniejszych wykonawczo elementów budynku. Zgodnie z definicją, jest miejscem wypoczynku. Ma też chronić przed przeciekami i utratą ciepła wnętrza, które znajdują się poniżej. Jest narażony na uszkodzenia mechaniczne, będące efektem naszego na nim przebywania, ale przede wszystkim na bardzo odmienne warunki atmosferyczne. Latem – silne słońce i nagrzewanie się do kilkudziesięciu stopni Celsjusza. Zimą – mrozy i wielokrotne przechodzenie przez granicę 0°. Zawsze – na wodę.
To właśnie zmiany temperatury, w wyniku których poszczególne warstwy tarasu kurczą się i rozszerzają, oraz zamarzająca woda są dla niego najtrudniejszym egzaminatorem. Jeżeli zrobiono go niefachowo, będziemy o tym wiedzieć po roku, góra 3 latach. Jednak nawet najlepiej wykonany, po kilku latach będzie potrzebował przynajmniej drobnego remontu. Jego zakres zależy od rodzaju szkód – jeśli wykruszy się fuga, płytki odspoją, a nie będzie przecieków – wystarczy uzupełnienie zaprawy w spoinach, wymiana okładziny, ewentualnie ułożenie nowej izolacji podpłytkowej. W przypadku poważnych nieszczelności, niezbędne będzie usunięcie wszystkich warstw i zrobienie ich od nowa.
Taras, który fotografowaliśmy, stanowi także zadaszenie wejścia do domu. Okładzina ceramiczna (zdj. 1) nie wyglądała źle – fuga była na miejscu, na płytkach pojawiły się tylko 2 czy 3 pojedyncze pęknięcia. Ale od dołu (zdj. 2) i z boku (zdj. 3) było widać, że izolacja przeciwwilgociowa nie działa.
Po opukaniu płytek okazało się, że większość z nich nie jest związana z podłożem. Ich odrywanie, a raczej podnoszenie nie sprawiało problemu (zdj. 4). Większość płytek dała się po prostu zdjąć – prawie żadna nie pękła. Tak po kilku latach wyglądał klej, na który je mocowano (zdj. 5). Jak widać, nie nakładano go (jak się zaleca) pacą zębatą i nie wypełniał całej przestrzeni pod okładziną. Ponieważ w tym przypadku potrzebny był kompleksowy remont, skuto wylewkę (zdj. 6). Do układania nowych warstw można było przystąpić po wyczyszczeniu i zagruntowaniu podłoża.
Janusz Werner
fot. J. Werner