Obserwowałem ostatnio, jak pożądanym zajęciem może być jeżdżenie kosiarką. Otóż, mamy w okolicy nowych sąsiadów - wprowadzili się w ubiegłym roku, na wiosnę rozpoczęli urządzanie ogródka. Przez kilka tygodni patrzyliśmy, jak przygotowywali ziemię, siali trawę, wałowali, podlewali i czekali na pierwsze źdźbła. Te w końcu się pojawiły, a po paru dniach trawnik był zielony. Chwilę później sąsiad nabył błyszczącą nowością, spalinową kosiarkę i zaczął kosić. Ale jak on kosił! Najpierw z północy na południe, potem prostopadle, później jeszcze poprawiał! Ileż w tym było pasji i ogrodniczego zacięcia!
Wstyd przyznać, lecz mój ogródek nie widział kosiarki już chyba ze trzy tygodnie! Nie, żebym nie lubił tej roboty - po prostu trudno znaleźć na nią czas.
KOSIARKI
Fachowcy zalecają koszenie trawy przynajmniej raz w tygodniu, murawy sportowe strzyże się nawet dwa razy częściej. Sprzęt do koszenia dobiera się przede wszystkim do wielkości trawnika. Im znaczniejszy areał, tym większej szerokości roboczej potrzebujemy (to szerokość pracy noży, taki pas trawy przytniemy za jednym przejechaniem)! Kosiarki dzielą się na elektryczne, spalinowe i ręczne, napędzane siłą naszych mięśni.
Janusz Werner
fot. Makita